Współpraca
7 Rajd Mazowiecki
- migawki
Pech Tedex SUPREMIS Rally Team 24.03.2010 Pierwsza runda Rajdowego Pucharu Polski 2010 już za nami, a startujące w niej zespoły „na gorąco” podsumowują walkę na trasie. Na szczęście wbrew zapowiedziom pogoda podczas Rajdu Mazowieckiego zdecydowanie dopisała, a słońce osuszyło oesy, na których jeszcze kilka dni wcześniej zalegały resztki śniegu. Załogi nie miały więc problemu z doborem opon, chociaż aura dała o sobie znać i przed miejskim oesem w Otwocku mocno się rozpadało. Ostatnia próba Rajdu Mazowieckiego była jedyną, na starcie której nie stanęła załoga Tedex SUPREMIS Rally Team. Paweł Hankiewicz, startujący tym razem z doświadczonym Jakubem Mroczkowskim prowadził w pierwszej rundzie Rajdowego Pucharu Polski ze sporą przewagą, niestety najpierw stracił dużo czasu, a następnie był zmuszony skapitulować na dojazdówce po dziewiątym oesie. Załoga Tedex SUPREMIS Rally Team od pierwszej próby zmagała się nie tylko z rywalami, ale także ze szwankującym silnikiem w Hondzie Civic Type-R. Mimo to Paweł Hankiewicz i Jakub Mroczkowski wygrali cztery oesy i utrzymywali się na prowadzeniu w Rajdzie Mazowieckim aż do ósmej próby. Na dziewiątym odcinku stracili przeszło 40 sekund, ale spadli tylko na trzecie miejsce, ze stratą 8,3 sekundy do drugiej pozycji. Niestety awaria ostatecznie wykluczyła załogę z dalszej walki. Na mecie Rajdu Mazowieckiego nie zameldowali się także Jarosław Kołtun i Krzysztof Kosecki, startujący N-grupową Hondą Civic Type-R. Podopieczny Roberta Herby potraktował pierwszą rundę RPP treningowo, skupiając się na poznaniu nowego samochodu, przygotowanego przez stajnię Inter-JAR. Niestety załoga Kołtun/Kosecki również była zmuszona skapitulować, już po trzecim odcinku specjalnym. Paweł Hankiewicz: Pierwszy rajd w tym sezonie okazał się dla naszego zespołu skrajnie ciężki. Już po pierwszym odcinku nieprzewidzianej awarii uległy kompensatory luzów zaworowych, przez co silnik zaczął słabnąć i niemiłosiernie hałasować. Mimo to decyzja zespołu o kontynuowaniu jazdy i podjęciu ryzyka była jednomyślna. Jechaliśmy z duszą na ramieniu i udawaliśmy, że nie słyszymy strasznych dźwięków, które wydawało nasze auto. Postanowiliśmy jednak, że dopóki samochód będzie jechał, damy z siebie absolutnie wszystko. W ten sposób cały czas pozostawaliśmy na prowadzeniu, trzymając naszych konkurentów w bezpiecznej odległości. |
© benix Automobilklub Polski 2010 design by NOISES